"Potem przyszły lekarki i pamiętam słowa wioska kobiet!"
Jeżeli chodzi o poród to miałam dużo szczęścia. Po pierwsze byłam dobrze przygotowana dzięki szkole rodzenia Blisko i douli Adriannie Złowockiej. Po drugie trafiłam do szpitala na Zaspie. Pani ginekolog szybko potwierdziła odejście wód płodowych ale nie miałam rozwarcia. Trafiłam na patologie ciąży, gdzie wszystkie położne były kochane i empatyczne. Zawsze były uśmiechnięte i starały się zrozumieć pacjentkę i pytały mnie jak się czuję. Ginekolog zbadał mnie i wykonał USG by upewnić się czy wszystko jest w porządku. Również bardzo miły lekarz i rzeczowy. Jak już zaczęły mi się skurcze to szybko położna przybiegła zapytać co się dzieje i zaczęłam zmieniać pozycje. Jak ból się nasilił to przenieśli mnie na salę porodową. Jeszcze niestety nie było dużego rozwarcia ale Doula pomagała mi przy zmianie pozycji i uśmierzeniu bólu. Pamiętam że przyniosła światełka i to sprawiło że poczułam dobrą i przytulną atmosferę. Dostałam środki na sen i pamiętam że przepraszałam Adrianne, że się nudzi, ale cały czas była przy mnie. Rano przyszła nowa położna z pandą (ja kocham pandy) także wiedziałam że będzie dobrze. Zarówno doula jak i położna dbały by ten poród trwał jak najkrócej i jak najlepiej dla mnie i dziecka. Czułam się zaopiekowana. Dostałam środki przeciwbólowe jak już ból był dla mnie zbyt silny. Dostałam oksytocyne. Jedyna nieprzyjemna sytuacja była jak ginekolog badała kilka razy aż powiedziałam nie. Ważne moim zdaniem by też mówić czego się chce i oczekuję. Doula podawała mi wodę, olejki eteryczne i wspierała słowem, że dam radę. Masowała mnie w bolesnych miejscach. Jak już nie miałam siły mówić to pokazywałam gdzie boli. Druga faza porodu minęła szybko i jak przypomniało mi się ze szkoły rodzenia o oddechu przeponowym to szybko poszło parcie. Czasem nawet dwa na jednym oddechu. Czasem nie miałam siły robić tego o co proszą ale mimo to były przy mnie i mnie wspierały. Pamiętam że nie chciałam dotknąć główki ale po namowieniu położnej zrobiłam to i dostałam przepływu sił plus czułam że coś nie tak z córką i musi szybko wyjść. Położna i Doula mówiły co mam robić. Jak już urodziłam i położyli mi córkę to była najszczęśliwsza chwila mojego życia. Potem przyszły lekarki i pamiętam słowa wioska kobiet. Potem urodzenie łożyska trwało szybko i sprawnie. Łożysko było w kształcie serca. Uważam, że dzięki szkole rodzenia i douli poród poszedł sprawniej i lepiej dla mnie i córki. Okazało się że nie taki straszny poród jak go malują i dzięki niemu czuję się silniejsza jako kobieta. Teraz jestem szczęśliwa mamą.